piątek, 14 czerwca 2013

Pop kolonializm i spór orientalizm. Luźne myśli.

Zawsze, gdy muszę rzeczowo odnieść się do Edwarda W. Saida mam problem. Z jednej strony zgadzam się z jego zarzutami i orientalizm, który był (a moim zdaniem tylko bywał) powierzchowny. Z drugiej strony mam świadomość na ile wybiórczo traktuje Orient, wrzucając do niego również Afrykę, a i często po prostu kraje leżące na innym kontynencie niż europejski. Tak samo jak zgadzam się z jego zarzutami, tak samo brakuje mi z jego strony opisu powierzchowności przeciwnego obrazu: tj. tego jak widziany jest zwany potocznie "Zachód", przez "Wschód", który Said po prostu nazywa Orientem.

Na początek kilka zdjęć, aby nieco wprowadzić się w klimat badań:



                                          http://thesocietypages.org/socimages/2008/04/05/romanticizing-colonialism/
                           http://static.thesocietypages.org/socimages/files/2008/07/race-history-white-mans-burden.jpg
 http://thesocietypages.org/socimages/2008/04/05/romanticizing-colonialism/
                                             http://thesocietypages.org/socimages/2012/12/26/slavery-and-the-watermelon/
       https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr7gRql85Bd7eowEa-RskHbY4jf2aELUufft-eXlyuYsAzIiq6jzksVfwi_FBdDMbapNEB6JIZHa3Oz09hvikHfskPrk1FtsWZZdQDqQgWJAPdClSrcSGvrznrjPBqNYgjvZ2jb9NQwFXD/s1600/orientalistinterior.jpg


Egzotyka, rajskość, swoboda seksualna. Z wielu argumentów Saida które do mnie nie trafiają, jeden dotyczy właśnie swobody seksualnej. Rozumiem jego zarzuty w pewnym stopniu. Ale Said dziwi się Europejczykom, iż uważali Orient za promiskuitycznie rozbuchany, ale przecież taki obraz podaje czytelnikom Księga tysiąca i jednej nocy. W świecie arabskim jest to literatura raczej niskich lotów, ale na tyle powszechna, że w jakimś stopniu mogła zaszczepić taki obraz świata. Przy czym nie zwalnia to nikogo z pasjonatów, a tym bardziej znawców obowiązku zapoznania się z innego rodzaju literaturą. Ale dlaczego o tym piszę? Mam wrażenie, że Said zbytnio zwraca uwagę na powierzchowność orientalizmu. Jego zarzuty dają się obronić, ale postarajmy się odpowiedzieć na pytanie: czy tylko tak zwany Zachód miewał płytkie przejawy zainteresowania jakąś kulturą? Nie. I po pierwsze nie dotyczy to tylko Zachodu. Mickiewicz oskarżany jest o orientalizm - co ciekawe Tatarzy krymscy zupełnie nie podzielają poglądu Saida, bardzo sobie cenią Sonety krymskie i nie życzą sobie, aby ten mówił w ich imieniu. Ale orientalizm miał przecież pewne powiązanie z Romantyzmem. Czy Said wie, że Mickiewicz interesował się również kulturą ludową Europy? Był to taki sam zachwyt jak w przypadku Orientu. Zapewne, mocno powierzchowny i idealistyczny, jednak nie znaczy to, że Mickiewicz "widział biznes" w dziedzinie Orientu (co Said potępia), ale jego zainteresowanie folklorem i ludowizną już nie zostaje potępione. Jeśli Said twierdzi, że Mickiewicz z Orientu kpi, radzę mu się zapoznać z twórczością inspirowaną polskim chłopstwem. Było to powierzchowne zakochanie, to prawda, ale nie ma nic wspólnego z pogardą, jak twierdzi Said! Mickiewicz przyznawał się do miłości do Orientu jak i chłopstwa. A Said przyczepia się o Sonety krymskie, zupełnie nie pytając Tatarów o opinię dotyczącą tego dzieła! Stawia się w roli reprezentanta Orientu, broni Krymu, a rdzenni mieszkańcy Krymu nie rozumieją Saida.Nie mówiąc już o tym, że stawiając Mickiewiczowi zarzut o pogardę dla Orientu, musiałby jednocześnie postawić zarzut o pogardę dla polskiej wsi. Ale tego już on nie wie, lub nie chce wiedzieć.
Nie cierpię i  nie toleruję okcydentalizmu i europocentryzmu, ale nie lubię każdej skrajności. Zawsze przeciwstawiam się europocentryzmowi. Ale samozwańczy (!) przedstawiciele Orientu znów popadają w skrajność, są totalnie przeciwni okcydentalizmowi, tworząc drugi biegun. Na ile to rzeczywisty, a na ile sztuczny podział i kto go tworzy? Czy Said nie za bardzo uprościł podział świata (tj. głównie Eurazji)? Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak Wschód i Zachód. To podział sztuczny, stworzony na potrzeby...no właśnie czego/kogo? Nasz świat jest wieloświatowy, co pokazuje etnologia/antrpologia i bliżej mi do podziału Wallersteina niż prostego schematu Saida. Podział na Wschód (Orient) i Zachód to podział (raczej) europejski, a Said sam wpadł w tę pułapkę. Z drugiej strony, istnieje wiele kronik, wspomnień i innych dzieł, chociażby ze świata arabskiego, chińskiego, induskiego czy perskiego ukazujący iż pewien podział świata istniał wszędzie. Podział na świat muzułmański i niemuzułmański istnieje wśród muzułmańskiej braci od lat. To dobrze czy źle? Może po prostu neutralnie? Czy nie ma więcej sensu twierdzenie, że "orientalizm" był nie tyle owocem pogardy, ile jakimś sposobem oswajania, poznawania i opisywania świata Innych? Są , a raczej daleko więc tym trudniej było poznać jacy są naprawdę i tym łatwiej korzystano ze świata Innych tylko ku swoim potrzebom. Inny to obcy, etnologia w zasadzie robi niewielkie rozróżnienie, gdy:
1) Wielkopolanin nabijał się z Marzura, bo ten miał na pewno czarne podniebienie był zrodzony z diabelskiego nasienia, a Żydówki miały pochwy w poprzek
2) Francuz ma wyobrażenie o haremie jako o domu publicznym.

Uogólnianie i stereotypizacja jest właściwa (najprawdopodobniej) każdej kulturze, każdemu narodowi. To jest ogólnoludzkie, a nie tylko zachodnie. Wystarczy zapoznać się z mitologią czy wizjami świata i stereotypami narodów naszego globu. Fałszywe konstrukcje i przerysowane karykaturalizacje to pewien sposób poznawania innego. Zaznaczam, iż bywają fałszywe, zgadzam się w zupełności z tym zarzutem, ale to jest naprawdę cecha ogólnonarodowa, ogólnokulturowa, a nie tylko zachodnia. Said obarcza winą Zachód, to zrozumiałe, bo musiał się przecież skoncentrować na jakimś obszarze badań. Ale nie pojmuje tego jako w kategoriach charakteru ludzkiego, a przypisuje narodom europejskim wyjątkową w skali świata niezaspokojoną chciwością. Ale czy nie jest tak, że każde imperium jest agresywne, a pewne z nich, które posiadają wydajniejsze narzędzia techniczne (lub okrutną chrześcijańską religię - która przecież przyszła z Bliskiego Wschodu) mają efektywniejsze możliwości do prezentowania swej władzy? 
Część Europy kolonizowała. Cała Europa została wcześniej skolonizowana przez   chrześcijaństwo, pewne fragmenty przez islam. Towarzyszyły temu te same działania, które krytykuje Said. 

Nie mogę się zgodzić na upraszczanie świata. Na pisanie "Zachód" to jest taki, a taki, a "Wschód" taki, a taki. Polska, Litwa, Łotwa, Ukraina, Białoruś, Rosja, Gruzja, Macedonia, Mołdawia, Serbia, Rumunia, Węgry mieszczą się po stronie Zachodu czy Wschodu? Wiele z wymienionych powyżej narodów nie posiadało własnych państw, wiele narodów nie posiadało jeszcze własnej, silnej, narodowej tożsamości, lecz tylko etniczną, ale wręcz byli "pod butem" obcych władców, sami nie mogli kolonizować, często sami bywali kolonizowani, ale dlaczego z powodu przynależności (do według wciąż stosowanych, lecz odrzucanych kryteriów) rasy kaukaskiej, białej? Poza tym  Jeśli Polska ma Mickiewicza, to pewnie należy do Zachodu, ale to tylko podział Saida, bo czy naprawdę wszyscy równoznacznie się z nim zgodzą w kwestii tego podziału? A Białoruś? Gdzie ona się mieści w tej kategorii? O Białorusi Saidowi pisać nie było czego, ale gdzie on ją klasyfikuje? I czy Macedonia lub mocno sturczona Bułgaria to już Wschód czy wciąż Zachód? Czy nie jesteśmy zawieszeni gdzieś pomiędzy? A może w ogóle ten podział świata jest bez sensu? A Litwa? Gdzie jest miejsce Litwy, przecież nie na szeroko pojętym Zachodzie, skoro ten uważał ją za barbarzyńską dzicz. Czy Miłoszowi, który pisał o tym, że Litwa to kraj podobny do skolonizowanej Ameryki bliżej do Woltera piszącego Zadiga na mięciuśkich udach Katarzyny II czy włóczęgi tęskniącym za nieskolonizowaną Litwą?
W słowach Saida, łatwo można zauważyć, że Orient, który opisuje dotyczy głównie świata muzułmańskiego, induskiego, nawet buddyjskiego. Nie mogę uznać go za obiektywnego badacza. Rozumiem, że moda na Orient opierała się głównie na cywilizacjach, które opisuje Said, ale bardzo wiele pomija. Stawia się w roli reprezentanta Wschodu, ale ten sam Wschód traktuje bardzo wybiórczo. Podobny rodzaj wybiórczości obserwuję, gdy ktoś stawia zarzut o kolonializm, jako tworu rasy białej. Ale przecież nie tylko Europejczycy kolonizowali! A Imperium mongolskie Czyngis Chana, czy ono zajechało do Europy na wakacje? A Afryka przeszła na islam ot tak? Czy "rasa europejska" (którą uważam za sztuczny twór) tylko kolonizowała, nie posiadając jednocześnie doświadczenia bycia kolonizowanymi? A czy Ukrainiec nie był kolonizowany? A Co z Karelami, Maryjczykami, Estończykami? Oni (i nie tylko oni) nie kolonizowali, a dlatego,że należą do europejskiej rasy pada na nich to oskarżenie. Sami byli poddani kolonizacji, również religijnej.
Ten rodzaj wybiórczości drażni mnie u zwolenników tezy dotyczącej kolonizacji jako domeny "rasy białej. Said też jest bardzo wybiórczy. Orientalizm opisuje się w kategorii Zachodu spoglądającego przez krzywe zwierciadło na Arabów czy Indusów, ale już nie pisze się o Tuwińcach, Ajnach, Niwchach, Jukagirach, Baszkirach, Czerkiesach, Abchazach, Łotyszach, Kurdach i innych, których lepiej nie widzieć. Bo są mniej liczne? Razem wzięte, stanowią nie tak małą i nawet bardziej uciśnioną grupę aniżeli Arabowie, Persowie czy Indusi. Said polemizuje tylko z wyobrażonym i stworzonym przez siebie Zachodem, który w rzeczywistości nie istnieje. Czy dychotomia Wschód-Zachód, nie jest sztucznym tworem, stworzonym głównie po to, aby wzajemnie prać swoje brudy, nie zważając na ogromną część ludzkości, która do tych światów się wlicza? Dlaczego Arab ośmiela się mówić w imieniu narodów należących przecież do owego Wschodu, ale ani ich nie pyta o zdanie, ani też oni nie zwracają na niego zbytniej uwagi, lub po prostu nie podzielają jego opinii.
Czy nie jest to wojna dwóch światów, Wschodu i Zachodu, który ma samozwańczych przedstawicieli reprezentujących swoje interesy?

Said dzieli świat na:
 -kultury zachodnie -> biali, europejscy, rozwinięci
 -kultury niezachodnie-> kolorowi, natywni, nierozwinięci ( E.W. Said, Kultura i imperializm, Kraków 2009, tłum. M. Wyrwas-Wiśniewska, s. 225)
Czy według Saida nie ma wśród rasy białej narodów natywnych, tubylczych? Jeśli tak to bardzo się myli. Przedstawię tylko wybrane grupy, czysto natywne należące do rasy białej: Karelofinowie, Lapończycy, Abchazowie, Baszkirzy, Czerkiesi, Czeczeni, Czuwasze, Gagauzi, Ingusze, Maryjczycy, Kurdowie, Udmurci itd.
Rzeczywistość nie klei mi się z tym co pisał Said.
To brzmi podobnie jak oskarżenia "wy biali napadliście na nas". Ale kto napadł? Kto to jest ten biały? Według (na szczęście powoli odchodzącej do lamusa) tradycyjnej klasyfikacji ras, do grupy białych wliczają się np. Semici (a więc Arabowie, Kurdowie, Żydzi) jak i Indusi. Indus jest więc osobą należącą do rasy białej, choć uznawany jest przez Saida za tzw. "kolorowego". Oczywiście pomimo, iż jest biały, może mieć ciemniejszą skórę od Etiopczyka. Strasznie nie podoba mi się ta klasyfikacja. I co on ma na myśli pisząc "kolorowi"? Nie ma czegoś takiego, to określenia rodem z podwórka, w klasyfikacji rasowej nic nie oznaczające. Kolorowi to opaleni, pomalowani? Nigdy nie odnalazłam sensownego wytłumaczenia dla tego rodzaju nazewnictwa. Widać tu niekonsekwencje względem antropologicznego podziału na rasy, który  jest obecnie (i na szczęście) krytykowany, ale Said opiera się na tej klasyfikacji połowicznie, w rozumieniu potocznym. Biali kontra reszta świata. Ale zapytam znów: kim jest ten biały? Przecież nie chodzi Saidowi o podział antropologiczny, bo on uważa się za kolorowego, a wg. antropologii jest Arabem, czyli białym, nie tam żadnym kolorowym, bo coś takiego, powtórzę raz jeszcze nie istnieje w klasyfikacji antropologicznej. On wręcz wymyślił własny podział rasowy, biali to ci, którzy kolonizują, a kolorowi to ci, którzy są w klasie poddanej. Wychodzi na to, że kolorowym jest tutaj Białorusin, Fin oraz Łotysz! Ale chyba nie to Said miał na myśli?
Biali kolonizowali tylko kolorowych? A Wikingowie, którzy kolonizowali Ruś, mając za niewolników Słowian? A Imperium Rosyjskie kolonizujące ogromną część ludów białych? Imperium mongolskie, Chiny z odwieczną polityką imperialną i uznania tylko dla Chińczyków Han, sinizacją narodów podległych i rzecz jasna nie mam tu na myśli tylko Sinciang Ujgur, ani popularnego obecnie Tybetu. Idąc dalej, Jukagirzy zostali skolonizowani przez Czukczów i Jakutów, Hopi zostali podbici przez Navajo. Dołączmy do tego choćby tylko jeszcze eskpansję Korei, Formozy (Tajwanu)  i Mandżurii przez Japonię - zarzuty Saida o orientalizm mogłyby być identyczne w stosunku do Japonii. Nawet współcześnie Japonia nadaje niższy status cywilizacyjny zdobytym krajom krajom. Japończycy panowali na Półwyspie Koreańskim przez ok 35 lat, przedtem Korea była w miarę zjednoczonym państwem pod panowaniem dynastii Chosun. Gdyby nie japońska kolonizacja, być może Korea nigdy nie podzieliłaby się na dwa państwa kierujące się ku amerykańskiemu kapitalizmowi i sowieckiemu komunizmowi. Japonia dyskursywnie wykluczała Koreę i inne podległe kraje. Kolonializm jest przywarą ogólnoludzką stosowaną w Imperiach, przynależącą do silniejszych, którzy są w stanie narzucić władzę. Arabowie kolonizowali posiadając czarnych i słowiańskich niewolników, Indusi (tu rozumiani jako hindusi) ze swym silnym podziałem kastowym również nie byli społeczeństwem demokratycznym. Arabowie nie wykazywali wielkiego zainteresowania kulturami podbitymi, chyba, że poprzez narzucanie swej kultury, a ewentualne zainteresowanie było powierzchowne. Czy nie jest tak, że łatwo rzucić kamieniem w kulturę, która rani moją kulturę, ale nie widzi się wad kultury własnej?  Kolonizacja, imperialistyczne zapędy, tendencyjność, stosowanie uproszczonych pojęć dotyczących obrazów świata to cecha raczej każdej kultury, a i najpewniej dlatego, że wywodzi się z natury ludzkiej.
Jeden z moich prapradziadków był carskim kolonizatorem na Sachalinie, jeszcze inny przodek na Alasce i Syberii, a pochodził z Wołynia, był spolonizowanym Rusinem. Kolonizował więc kilka narodów na raz, w imieniu zarówno Polski jak i Imperium Rosyjskiego, sam będąc w jakimś stopniu poddany kolonizacji polskiej na Ukrainie. Wspominam o tym, ponieważ drażni mnie popularyzowanie publikacji (i całego dyskursu) poświęconemu krajom "Orientu" (który przecież i tak nie reprezentuje w pełni Wschodu) czy Afryki, a niezauważanie przy tym mniej popularnej części świata. Ale czy nauka, zwłaszcza humanistyka, powinna zajmować się tylko kierunkami popularnymi? Jasne - w wielu przypadkach narody poddane kolonizacji posiadają obecnie swoje elity, które walczą o obecność w dyskursie. Nie występuję przeciwko tym działaniom, popieram je. Ale reprezentanci "Zachodu" wciąż zajmują się z tym samym, pisząc wciąż to samo, ciągle powtarzając okropności, które musieli przeżywać narody podbite. Ale spójrzmy głębiej - opisywane są historie tylko dość reprezentatywnych grup.  Woli się pisać po raz setny to samo o Indochinach, ale o Ewenkach, od wieków rozpijanych na śmierć już mało kto myśli. Jeśli nawet ktokolwiek z badaczy epoki kolonialnej (która przecież się nie zakończyła) pamięta, jeśli w ogóle wie. Czyżby nie było warto o nich pisać? Oni i tak nie reprezentują żadnej siły, ani politycznej, ani ekonomicznej, na nic się nie zdadzą. Są zapomnieni żyjąc na krańcach świata. A przecież to Wschód! Said twierdzi, że na Zachodzie istnieje zwyczaj prowadzący do dyskursywnego wykluczenia Wschodu, ale ten sam Wschód wyklucza cząstkę siebie! Ewenkijka Tatiana, (z tak bardzo skolonizowanych Ewenków, że zatracili nawet swe narodowe imiona, a i nazwiska) czyta Saida i oburza się, że jakiś Palestyńczyk występuje samozwańczo jako przedstawiciel Wschodu. Ona to w końcu też człowiek Wschodu, ale chyba innego, mniej reprezentowanego, chyba gorszego, bo może tylko wykrzyczeć swoją rozpacz w tajdze, a i tak pozostanie niezauważona.
A Kazachowie? Czy Said konsultował się z 14 milionami z nich, aby mówić w ich imieniu za Wschód i czy jest pewien, że oni jako spadkobiercy kultury Azji Środkowej dzielą z nim te same poglądy? A Mongołowie, których jest 11milionów, a narody mniej liczne Kirgizi, Baszkirzy a Tuwińcy, a cała reszta? A co z Grenlandią skolonizowaną przez Danię, która niewątpliwie wyrządziła Inuitom ogromne krzywdy? Może Said opowiedziałby, że Grenlandia to już nie wschód. Ale wyraźnie dzielił świat na "białych" i podległym im autochtonów. Oni mają prawa głosu, bo nie są "popularnymi" narodami i nie posiadają wielkiej siły w światowych, politycznych przepychankach? Dlaczego Said pozwala sobie na oskarżenie o orientalizm Sonetów krymskich Mickiewicza, które są pozytywnie przyjmowane wśród Tatarów krymskich? Dlaczego Said twierdzi, że reprezentuje poglądy i interesy Wschodu? Dlaczego odnosi się tylko do wybranych narodów Orientu, zupełnie ignorując inne? Mogłoby istnieć jedno wytłumaczenie: gdyby autorzy europejscy pisali tylko o tych samych grupach, o których pisze Said, nie opisując innych. Gdyby w literaturze, cz sztuce europejskiej nie istniały odniesienia do grup wyżej wymienionych. Ale tak nie było. Ktoś powie, że np. Syberia to kulturowo bardziej Północ niż Wschód to nadal nic nie tłumaczy, bo rdzenne kultury Syberii są jak najbardziej azjatyckie. I są podbite. I istniała na nie "moda" w Europie, również w ramach orientalizmu. A narody molocha jakim jest Azja Centralna, które zostają albo pominięte, albo jeśli są, to ich poglądy mają niewiele wspólnego z tymi, którzy mają nastawienie anty-orientalistyczne. Wiem, że Said nie był w stanie zapoznać się ze wszystkimi źródłami. Ale ominął wiele materiału, którego chyba nie chce zauważać. Wybrał najbardziej pasujące elementy, które będą pasowały do orientalistycznej układanki. 

Popieram wiele tez Saida, ale często mam wrażenie, że jest zbyt dużym megalomanem i wielbicielem tylko akceptowanych przez siebie kultur Wschodu, lub reprezentuje tych, którzy przynoszą mu pewne korzyści. Z drugiej strony, często można odnieść wrażenie, że mówi w imieniu całego Wschodu, dlaczego dał sobie to prawo? Uwiera mnie ta wybiórczość i zbytnie uogólnienia. Coś z jego argumentów do mnie trafia, ale podstawowy błąd Saida to zbyt proste, schematyczne podziały. Łatwo nakreślić świat (Eurazję) dychotomią, ale czy to jest sprawiedliwe i rzetelne pod względem antropologicznym i etnograficznym, a nawet historycznym? Zachód i Wschód są u Saida mimo wszystko monolitami, przeciwnymi sobie biegunami. Ale czy operowanie takimi monolitami to pożądany i mający odzwierciedlenie w rzeczywistości sposób na badanie, opisywanie i poznawanie współczesnego świata? Te pytania pozostawiam otwarte do dyskusji. Radzę jednak każdemu czytelnikowi dokładnie zwracać uwagę na to, czy pewne autorytety nie przedstawiają tylko wybranej grupy interesów, zupełnie nie reprezentując przy tym innych, mówiąc jednocześnie za "wszystkich".






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz